
Bądź lepszym siatkarzem. Metodologia treningu.
10/05/2019
Jak żyć po obozie plażowym. Zdań kilka na temat Zespołu Stresu Poobozowego
31/10/2019
Wszystko chuj. Elektrycznie o parze Kantor/Łosiak.
Byłem w Ryjo, byłem w Bajo, miałem bilet na Hawajo
Byłem na wsi, byłem w mieście, byłem nawet w Budapeszcie
Wszystko chuj, o ja wam mówię wszystko chuj
O może czasem trochę mniejszy, ale potem jeszcze większy – śpiewają w swoim hicie Elektryczne Gitary.

Czy to nadal tekst o siatkówce plażowej? Gdzie tu analogia?
Złoto w Rio, złoto w Wawie. Byli wszędzie, no może poza Budapesztem. Czy to na wsi (Stare Jabłonki), czy w mieście (Wiedeń i kilkanaście innych metropolii) wszędzie grali świetnie. Worek medali na sezon to dla nich standard, począwszy od 2009 roku, kiedy to zostali Mistrzami Europy do lat 18. Jak jednak przyszedł (i już prawie poszedł) ten, przeklęty kontuzjami sezon 2019, znając chłopaków, szczególnie Piotrka, można odnieść wrażenie, że to wszystko, co było wcześniej, to chuj, czasem mniejszy, czasem większy, skoro biletu do Tokio (jeszcze) nie ma.
*pogrubiłem Ci analogię do tekstu z piosenki.
Po 10 latach gry na światowym topie po raz pierwszy nie zdobyli żadnego krążka w sezonie. Ani razu na podium. Wystąpili łącznie w 12 turniejach, a “zdrowi” byli na może 3. Może, bo tak naprawdę tylko oni sami wiedzą, jak się czuli. Odpuścili Mistrzostwa Polski (gdzie wiadomo, byli faworytami do medalu), by nie ryzykować urazem przed World Tour Finals w Rzymie, na których w pierwszym meczu… złapali kontuzję.
Jaki był rok dla Piotrka i Bartka i dlaczego uważam, że to dobry czas na przypomnienie im, kim są i co potrafią? Odpowiedź znajdziesz poniżej.

Pisząc ten artykuł, w tle leci u mnie “Who Wants To Live Forever” zespołu Queen. Chcąc nie chcąc, od razu widzę kolejną muzyczną analogię “Who Wants To Play Forever”. Forever to może nie, ale z pewnością nikt nie chce kończyć kariery w wieku 27 lat. Zanim przejdę do sedna sezonu i kilku opowieści, chcę, abyś poznał/a background sytuacji. Kontuzje to rzecz straszna, a niestety chłopaków trapią praktycznie nieprzerwanie. Nie będę teraz strzelał, kiedy dokładnie się wszystko zaczęło, ale chodząc z Łośkiem i Kantym do Szkoły Mistrzostwa Sportowego pamiętam, że Bartek już wtedy miał problemy z barkiem czy kolanem i nie trenował jakiś czas. A miał… 17 lat.
Przeskakując kilka lat do przodu – rok 2014, Mistrzostwa Europy U23 – ostatni międzynarodowy turniej dla pary Kantor/Łosiak, symboliczny, bo wcześniej zdobyli już koronę ziemi – czyli wszystkie młodzieżowe tytuły od U18 do U23. I co? Kanty złapał kontuzję kostki przed turniejem. Tej samej, którą uszkodził w tym przeklętym 2019 roku. Bartek wystąpił wówczas z Michałem Brylem.
Dwa lata później – Rio de Janeiro, pierwsze i z pewnością nie ostatnie Igrzyska Olimpijskie chłopaków. Pomijając niesamowity stres, który chłopakom towarzyszył i całą otoczkę IO, która wiadomo, budziła w nich ogromne emocje (wygrali przecież próbę przedolimpijską w lutym 2016), musisz wiedzieć, że nawet tam nie jechali zdrowi. Kilka tygodni wcześniej Kanty uszkodził kciuk. Czy to złamanie, czy pęknięcie, już nie pamiętam. Wiem, że chodził w ortezie, bo spotkaliśmy się przed jego wyjazdem. A ból? Hmm, po prawie 4 latach nadal odczuwalny.
I teraz wyjaśniam – nie piszę tekstu, który ma na celu tłumaczenie porażek chłopaków. Wszystkiego na kontuzje zwalić nie można, wiadomo – okresy zwyczajnej słabej gry również im się zdarzały, nawet jak samopoczucie było dobre.

Cel przekazu jest inny – Twoja świadomość. Chcę, żebyś ją miał/a. Nie każdy ma dostęp do informacji, nie każdy zna Kantego i Łośka bliżej. Jak wiesz, oni też nie są wylewni w swoich wypowiedziach. Namówić ich na wywiad mogą nieliczni, a też nieczęsto sami dzielą się tym, co się dzieje w szeregach kadry. Kanty czasem nadrabia na swoim fanpejdżu (KLIK), jednak on sam też wie, bo często mu mówię, że mógłby “karmić nas” większą dawką informacji, ponieważ wszyscy na nie czekamy. Obaj są bardzo skromni, raczej cisi, introwertyczni, skupieni na robocie. Robocie, która dla wielu byłaby spełnieniem marzeń, jednak w momencie, gdy nie mogą jej wykonywać na 100% (a ambicji to nie można im odmówić), staje się ona udręką.
Lata 2017 i 2018 były chyba najbogatsze w sukcesy. Kilkanaście medali, w tym złoto w Warszawie, dwukrotne Mistrzostwo Polski. O krok od strefy medalowej na MŚ w Wiedniu (pamiętacie mecz przy 12 tysiącach kibiców przeciwko Austriakom o wejście do półfinału?). Wiele tygodni na czele rankingu FIVB, a parę Mol/Sørum, to nasi Panowie “wciągali nosem”, mówiąc plażowym slangiem. Więcej o tym pisałem w tekstach DLACZEGO W POLSCE NIE DOCENIA SIĘ PLAŻOWICZÓW oraz PLAŻOWYM PODSUMOWANIU SEZONU 2018.

Były to czasy tzw. “polish quick hands”, czyli złotej ery gubienia, a wręcz czasem ośmieszania przeciwników kombinacjami w rozgrywaniu akcji. Kurde, plażowy świat oszalał na punkcie tego szybkiego, efektownego stylu gry. Chociaż sami odnoszą się teraz do tego sceptycznie i twierdzą “że zawsze tak grali, tylko nikt nie zwracał na to takiej uwagi”, to gra robiła wrażenie, była niepowtarzalna i unikatowa, a akcje w takim stylu:
I w takim:
Były udostępniane na Facebooku i Instagramie tysiące razy oraz komentowane przez ekspertów z wielu krajów. Sam Kanty wypuszczał wtedy regularnie krótkie materiały z meczów zmontowane na szybko po rozgrywanych turniejach. Możecie wrócić do nich TUTAJ.
No dobra, i co dalej? Piękny rok 2018 zakończył się brązem w Hamburgu na World Tour Finals wyszarpanym Niemcom, późniejszym Wicemistrzom Świata. Nastąpiła przerwa, zasłużona. Pamiętam, że Kanty był bardzo zmęczony psychicznie po tym sezonie, mówił, że cieszy się, że to już koniec. Czy były to zalążki kryzysu w 2019? Trudno powiedzieć. O jednym warto wspomnieć – to był pierwszy rok w jego karierze, kiedy po raz pierwszy nie mógł podnieść ręki po jednym z turniejów. Jak przyjrzycie się zdjęciom z gry, Kanty ma zanik mięśnia w okolicach łopatki.

Nie jestem fizjoterapeutą, czy lekarzem, żeby tutaj się mądrować, co jest tego przyczyną. Jakie są skutki – tego też nie wiem. Wiem, że go boli i się męczy, czasem straszliwie. I nie tylko męczy go ból. Bardziej męczy go bezsilność. Bezsilność, ponieważ dotychczas nikt nie był w stanie w pełni mu pomóc. Pomagały pojedyncze terapie, na chwilę, dłuższą chwilę, potem wszystko wracało. Jak będzie miał chęć i siłę, to może sam Wam kiedyś opowie.
Tak czy inaczej w sezon 2019 weszli pozytywnie nastawieni. 5. miejsce w Hadze to taki “standard z lekkim niedosytem”. Potem 5. w Katarze, 9. w Chinach. Nienajgorzej, jednak wiedzieli, że stać ich na więcej. Los jednak też wiedział, kiedy uderzyć. Walka w półfinale 4-gwiazdkowego turnieju w brazylijskiej Itapemie, końcówka drugiego seta. Łosiek zderza się stopą z Kantym. Niby wszystko w porządku, mecz dograny, co prawda przegrany, ale nastroje bojowe – następnego dnia walka o brąz. I zonk, rano Łosiek nie może chodzić – diagnoza? Pęknięta kość śródstopia.

Był 19 maja. 6 tygodni do Mistrzostw Świata, imprezy docelowej w roku 2019. Wcześniej mieli walczyć o obronę złota w Warszawie. Zamiast tego Kanty wystąpił z Mariuszem Prudlem. Na Mistrzostwa Świata w Hamburgu pojechali już razem z Łośkiem, jednak Bartek zaczął skakać zaledwie kilka dni przed imprezą. 17 miejsce, 3 wygrane, 1 porażka, wciąż nie to, czego oczekiwali. Oni od siebie, i my, kibice, od nich.
Promyczkiem nadziei okazał się występ w Gstaad zaraz po Mistrzostwach Świata. Świetna gra, rewanż za MŚ na parze Leshukov/Semenov dawał sygnał, że wracają na właściwe tory. I wrócili, idealnie na czas i drugą najważniejszą imprezę sezonu w Moskwie – Mistrzostwa Europy. Po rywalach grupowych i tych w późniejszej fazie, wręcz się przejechali, niczym znany kibicom polski walec. W półfinale mecz na światowym topie, przeciwko wygrywającym złoto za złotem Norwegom Mol/Sørum. Prowadzenie 1:0 dla Kantego i Łośka, ostatnie akcje drugiego seta, czy szło na tie break, czy na 2:0 dla Polaków, trudno powiedzieć, ale przewaga psychologiczna ewidentnie była po stronie biało-czerwonych.
I co, wszystko chuj. Kanty kręci kostkę przy zagrywce. Zagrywce, którą wcześniej wykonywał przecież dziesiątki tysięcy razy. Meczu o 3. miejsce już nie zagrali.

To był bardzo trudny moment dla ich duetu, ale zdecydowanie nie taki, który mógłby ich całkowicie załamać. W końcu zagrali dobry turniej. Diagnoza kostki też nie okazała się dramatyczna – była spora szansa, aby Kanty wrócił do sił na World Tour Finals w Rzymie. Treningi nie były bardzo obiecujące, ale napawały optymizmem. Odpuścili Mistrzostwa Polski, zabezpieczając się przed kontuzją.
Pierwszy set meczu w Rzymie. Łosiek uszkadza palec u ręki. Przerwa medyczna, mecz ponownie dograny, jednak co to za gra, skoro znowu w głowie siedzi jedno – dlaczego? Dlaczego znowu przegrywamy z własnym ciałem, a nie przeciwnikiem?

Na ostatnim turnieju w Chinach, który był szansą na bezpośredni awans na Igrzyska w Tokio, zajęli 5. miejsce.
Jeśli dotarłeś/aś do tego miejsca artykułu, z pewnością znasz już mniej więcej zarys historii pary Kantor/Łosiak. Społeczność plażowa w Polsce jest super. Rzadko widać pomyje wylewane na plażowiczów za słabsze wyniki. Wszyscy trzymamy się razem i to czuć. Myślę, że siatkarze też to czują, szczególnie wtedy, kiedy piszecie miłe komentarze w postach, które udostępniają.
Mam do Ciebie, plażowiczu, plażowiczko, mały apel. Pokażmy, że chociaż nastały ciemne chmury nad jednym z naszym eksportowych duetów, to w nas wiara jeszcze nie zgasła i też nie chcemy, aby zgasła w Bartku i Piotrku. Nieważne, czy to walka z kontuzją, słabszymi wynikami, przeciwnikiem, czy złym samopoczuciem – oni są ludźmi, którzy na pewno potrzebują naszego wsparcia, nawet jeśli sami nigdy o tym nie powiedzą.
Przed nimi trudny czas, zbliża się turniej 4* w Meksyku, strategicznie ważny z punktu widzenia rankingu olimpijskiego, a nadal nie wiadomo, czy chłopaki na niego pojadą – powód? Wspomniany wcześniej, bark Kantego. Zostało im kilka dni na decyzję, którą podejmą wspólnie ze sztabem.
W 2020 mają jeszcze 10 turniejów o randze 4 lub 5 gwiazdek, które zadecydują o udziale w Igrzyskach. Przy takiej ilości imprez, sprawa awansu i biletu do Tokio jest w 100% otwarta. Liczy się 12 najlepszych wyników z rozegranych turniejów od października 2018 do 14 czerwca 2020. Wygrać zatem można sporo, jednak najpierw trzeba pokonać własne ciało.
I na koniec, wspomniany apel. Masz polubiony profil Kantego? Jesteś znajomym Łośka? Wyślij im uśmiech, miłe słowo. Niech wiedzą, że jesteś z nimi. Że nie “wszystko chuj”. Niech wiedzą, że nasza wiara w “polish quick hands” nie zgaśnie, a wręcz zapłonie mocniej, razem z płomieniem olimpijskim w Tokio.

Felieton napisał dla Ciebie, chłopaków i plażówki – Marcin Szczechowicz, założyciel Proskos, promotor siatkówki plażowej w Polsce i na świecie.
O tym pisaliśmy wcześniej:
Trwają zapisy na nasze obozy:
25.04 - 29.04.2020
Obóz w Zbąszyniu to już tradycja. Tradycyjnie w najlepszym miejscu do treningu w Polsce. Malownicza miejscowość nad jeziorem Błędno to miejsce rozgrywania festiwalu beach volleya Obłędna Plaża.
Cena: od 1000 zł.
29.04. - 3.05.2020
Obóz w Zbąszyniu to już tradycja. Tradycyjnie w najlepszym miejscu do treningu w Polsce. Malownicza miejscowość nad jeziorem Błędno to miejsce rozgrywania festiwalu beach volleya Obłędna Plaża.
Cena: od 1000 zł.